Opublikowano Dodaj komentarz

Gosławicka przygoda

Gosławicka przygoda niestety jest już za nami. Tydzień zleciał niczym z bicza strzelił, a już by się chciało ponownie wracać. Niestety nie ma tak dobrze, a plan życiowy nie pozwala na częste przebywanie poza gniazdem rodzinnym…dlatego każdy wyjazd nad wodę przezywam jakbym jechał pierwszy raz….

Do rzeczy…. Zasiadkę na łowisku Gosławice odbyłem wraz z Łukaszem Bryła. Znamy się od kilku lat, ale nad wodą jeszcze wspólnie nie wędkowaliśmy. Znając Łukasza wiedziałem, że będzie to bardzo udany wspólny wyjazd i się nie pomyliłem. Stanowisko jakie mieliśmy zarezerwowane to 6. Uchodzi za jedno z lepszych nad tą wodą z racji na duży obszar do łowienia jak i urozmaiconego dna jak na te wodę.

Nasze stanowisko nr.6

Na dzień przed wyjazdem nad wodę kulałem kulę do późnych godzin wieczornych, realizując zlecenia na rolling klientów którym kulki musza być wysłane podczas mojej nieobecności. Sen….jaki sen. Położyłem się o 3 rano i oko mi się zamknęło na niecałe 2h, bo już o godzinie 5 zacząłem się wiercić w łóżku i przerzucać z boku na bok próbując dalej zasnąć. Nic z tego…wstałem.

Nie mogę sobie pozwolić na sen skoro tyle pracy jeszcze mnie czeka przed wyjazdem. Z resztą i tak już nie mogę zamknąć oka, bo emocje i obawy o nie wyrobienie się ze wszystkich wzięły górę. Z resztą jak się później okazało byłem ostatnim który przyjechał na łowisko.

Łowisko Gosławice posiada na wypożyczeniu echosondę Raymarine Element 9, którą przed przyjazdem sobie zarezerwowałem. Koszt wypożyczenia na cały pobyt nad wodą to suma 260 zł (cennik 2021)

Powiem szczerze, że zatrzymałem się na Hummibird Matrix 10. Chciałem z ciekawości i dla porównania sprawdzić różnice z dotychczasową techniką i tą sprzed lat. O echosondzie napisze później, a celowo o niej teraz napisałem, bo zanim zajechałem na swoje stanowisko to pobrałem ją od opiekuna łowiska Tomasza Zwolińskiego.

Luźny ciuch nad wodą to podstawa 🙂

Łukasz czekał już na mnie na pomoście. Szybka degustacja lokalnego napoju i zaczynam nosić swoje klamoty do domku. Nie wiem jak ja to robię…ale za każdym razem jak jadę to mam wszystkiego za dużo, i sam cały czas niepotrzebnie wyznaje zasadę – a może się przyda. I tym oto sposobem jadąc w pojedynkę samochodem pod domek w którym jest wszystko – łóżko, lodówka, szafy, naczynia, garnki, aneks kuchenny, łódz, kołyska i podbierak itp…. ja cały czas zapakowany po dach. Nie wiem kiedy się tego oduczę.

Nie wspomniałem wcześniej, że na tej zasiadce jest nas większa ekipa. Marcin z Sebastianem na st.15, Mirek z małżonką na st.12 oraz Bartek z Piotrem na st.4. Piotr debiutuje na tej zasiadce i poszło mu doskonale….później się przekonacie.

Nie mając wcześniej czasu jestem kompletnie nieprzygotowany do zasiadki. Mam wszystko co mieć powinienem, ale mam takie nieogarnięcie w torbach, że wszystkiego szukam. Nie wyznaję zasady żeby się spieszyć, by jak najszybciej wywieść zestawy, bo ja wole to zrobić powoli a dokładnie. Powoli to nie znaczy, że o godzinie 10 wieczorem….bo właśnie o tej porze wsiadłem na łódź i popłynąłem szukać miejscówek. Powiem szczerze, że sonda którą wypożyczyłem robiła świetną robotę. Czytanie dna i boków na tej sondzie to coś wspaniałego. Znalazłem na dobrą sprawę jedno bardzo ciekawe miejsce które miało 3 metry i ciągnęło się na około 15 metrów z lewo i prawo od naszego pomostu przez co umieściłem tam dwa zestawy. Jeden postawiłem w samym dołku na trzech metrach, a drugi postawiłem dwa metry dalej na wypłaceniu (za dołkiem) na głębokości 2 metry.

Oba zestawy tego wieczoru postawiłem na kulkę Gosławicką z podwieszonym jednym ziarenkiem sztucznej kukurydzy. Nocka była nieprzespana, bo już niespełna po dobie miałem 6 karpi złowionych z tej miejscówki. Na kijach Łukasza na razie była cisza, bo podczas tej zasiadki uzgodniliśmy, że każdy łowi na swoje kije.

Pierwsza ryba zasiadki

W poniedziałkowy ranek pogoda już nie była tak sympatyczna jak w niedziele. Rozpieszczeni promieniami słonecznymi gdzie termometry wskazywały 19 stopni musimy się przestawić na znaczne ochłodzenie do którego w kolejnych godzinach ma dołączyć wiatr i deszcz. Pogoda niby nie za fajna, ale przy takim załamaniu można liczyć na brania większych ryb. Nie pomyliłem się, bo już po południu sygnalizator jeden raz dał znać o sobie. I cisza…..spojrzałem na szczytówkę i była delikatnie przygięta. Ryba już wisiała na zestawie. Na tej zasiadce powiedziałem sobie, że łowie po staremu. Czyli nie pływam modelem tylko każdy zestaw kładę z ręki i po każdą rybę pływam. Wiecie co ? … cieszę się z tego wyboru, bo ryby tak żerowały, że nawet po wywiezieniu zestawu i powrocie do brzegu za chwile następowało branie – więc widać , że gosławickie karpie nie boją się łódek wiosłowych.

Wracając do wcześniejszego brania, to powiem Was, że ta ryba jak i wcześniejsze złowione na tej zasiadce dawały nieźle popalić. Frajda z holu na kiju Delpfin Etna 10ft 2.75lb była niesamowita. Kij ma akcję paraboliczną i gnie się  po sam dolnik. Niby kij budżetowy, a zabawa w najlepsze.

Po rybę wypłynąłem sam, bo w odwiedziny przyjechała Moja córka Kasia, którą podczas mojej nieobecność pilnował Łukasz. Wiadomo jak to z dziećmi nad wodą…trzeba mieć oczy z przodu i z tyłu.

…..ryba nie poddała się zbyt szybko, a ja już po samym holu wiedziałem , że będzie to godny przeciwnik. Kiedy kij wygięty do dolnika nie ustępuje i czuje na blanku powolne ruchy pyska karpia, który próbuje się wyczepić szarpiąc się w lewo i prawo, by po chwili wybrać parę metrów ze szpuli i okręcić łódkę 180 stopni.  Po kilku minutowej walce z rybą i wiatrem, który mnie znosił w kierunku st.10 na parę metrów przed granicą podbieram rybę widząc, że będzie to 20 plus.

Po dopłynięciu do pomostu oznajmiłem Łukaszowi, że mamy 20 plus. Po zważeniu ryby waga wskazała 24.4 kg

Tego samego dnia doławiam kilka innych ryb, ale każda z nich jest mniejsza od złowionej wcześniej jak się później okazało największej ryby tej zasiadki.

Nocka z poniedziałku na wtorek dała nam mniejsze ilości karpi, ale to i dobrze, bo po tym mitingu holów i siedzenia do późnych godzin nocnych z Łukaszem mogłem na dłużej zamknąć oko. Myślicie, że się wyspałem ….nie za bardzo. Kasia została na nockę i łóżko dzieliliśmy na dwóch..ale wspaniale jest zabrać dziecko nad wodę i wtajemniczać je w to co sami kochamy.

Rankiem kiedy Kasia zjadła tost z jajkiem wujek Łukasz przeprowadził szkolenie z zakresu wiązania przyponów. Sami wiemy jakie to skomplikowane kiedy jeszcze nie wiemy co z czym ugryźć, ale pod okiem Łukasza, Kasia uwiązała swój pierwszy przypon. Czy coś z tego będzie –zapytała Kasia …..co miałem powiedzieć? Oznajmiłem , że sam bym takiego nie potrafił zawiązać hehe.

Tym czasem u Marcina i Sebastiana łowiących na st.15 meldują się kolejne ryby. Morwa ukręcona dla Marcina i Gosławicka z Krabem dla Sebastiana dała kilka ładnych ryb. Na tym stanowisku nie złowiono tak dużo ryb jak na st.6 i st.4 – gdzie siedział Bartek ze swoim bratem Piotrem , bo jak wiadomo miejsce miejscu nierówne.  

Piotr wraz z Bartkiem przez cały okres zasiadki zrobili niesamowitą ilość brań, a Piotrek będąc po raz pierwszy na karpiach łowi swój rekord – karpia o masie ponad 21 kg. Brawo Piotrek. Szczerze powiedziawszy widać było, że wędki pierwszy raz w ręku nie trzyma i doskonale sobie radził z holami ryb do brzegu.

51 karpi w 7 dni przy temperaturze wody około 8 stopni.

Pogoda zmieniła się na dobre. Silny wiatr, deszcz i przelotne opady śniegu sprawiły, że temperatura wody jaką zastaliśmy podczas przyjazdu spadła o 2 stopnie i wynosi 7.8 stopnia przy powierzchni. Siedziałem w domku, a Łukasz pojechał się odświeżyć. Wyglądałem przez okno patrząc na wodę  i zamiast się cieszyć tym, że tu jestem przeżywałem , że już za chwilę koniec zasiadki. Tak już mam…czasem nie potrafię się cieszyć z tego co mam…. Padający śnieg na przemian z deszczem nie dawał wiary na kolejne brania, ale mój sygnalizator nagle się odezwał – pojedynczy pik. Zanim wyszedłem z domku ubrałem się jakbym miał zamiar wyjść na kulig. W między czasie sygnalizator dał o sobie znać kolejnym pikiem. Wiedziałem już, że ryba wisi na końcu zestawu. Zabierając wędzisko z rod poda zastanawiałem się jaka duża ryba może być na drugim końcu. Nie pozostało mi nic innego jak płynąc po nią by o tym się przekonać. Po kilku minutowej walce z rybą kładę ją w podbierak i wracam do brzegu. Jest to też ładna ryba, ale sam nie wiedziałem jeszcze jak duża, bo zacinający deszcz ze śniegiem zniechęcił mnie do zaglądania w podbierak. W tym samym czasie kiedy zacząłem powrót do pomostu Łukasz wrócił z kąpieli. Dopływając do niego nic nie mówiłem, bo byłem zmoknięty, zmarznięty, a w takich chwilach myślę tylko o ciepłym kąciku. Kiedy Łukasz przejął wędzisko, a ja złapałem za podbierak dopiero teraz uświadomiłem sobie, że mamy kolejną rybę 20 plus. Był to piękny karp o charakterystycznych łuskach. Nie był tak charakterystycznie waleczny jak to bywa w przypadku innych łowionych dużych rybach, więc trochę mnie to zmyliło. Waga w tym przypadku zatrzymała się na 23.9 kg i była to nasza druga 20 plus podczas tej zasiadki.

Dni na zasiadkach mijają szybko…za szybko. Łukasz nie mając dotychczas kontaktu z rybą wypłynął następnego ranka poszukać innych miejscówek, by skusić jakiegoś karpia do zassania kulki. Po zmianie miejscówek wieczorem odnotowuje pierwsze branie z nowo wytypowanego placu, a do rana doławia kolejnego karpia z tej samej miejscówki.

Oboje mieliśmy inne podejścia do nęcenia. Ja łowiłem drobno nie zasypując miejscówki dużą ilością towaru, bo na zestaw szło maksymalnie 10 kulek plus to co w pva kordy o rozmiarze S. Łukasz sypał grubiej co w mojej ocenie przełożyło się na mniejsza ilość brań w tak zimnej wodzie.

Podsumowując zasiadkę mogę powiedzieć, że jako pierwsza ekipa w tym roku złowiliśmy największa ilość karpi, oraz największe osobniki…. woda im cieplejsza tym lepsze efekty będą. Ekipy łowiące przed nami mieli jeszcze zimniejszą wodę przez co brań zaliczyli zdecydowanie mniej. Tak prezentuje się nasza lista podczas tego pobytu.

Dzięki Łukasz za wspólną zasiadkę….chodź na tej zasiadce więcej podbierałeś jak holowałeś to wierzę, że podczas kolejnego mitingu odbijesz sobie.  Świetny z Ciebie kompan i człowiek. Wierzę, że jak tylko czas i zdrowie pozwoli to wybierzemy się wspólnie nie na jedną jeszcze zasiadkę. Mam nadzieję, że moje towarzystwo było znośne 🙂 hehe i , że odczuwasz to samo co ja…ale to już zostawiam Twoim przemyśleniom, bo nie mnie to oceniać 🙂

Dzięki chłopaki za świetny tydzień. Z taką ekipą nad wodą można by zamieszkać.

Dziękuję żono za dowóz obiadów bez Ciebie bym schudł  🙂 oraz droga teściowo za zupę porowo cebulową w konkretnej ilości, że połowa łowiska ją jadła z apetytem.  

Dzięki Wam za tę zasiadkę i do szybkiego powrotu. Było mega.

Dominik Śrubas

Dodaj komentarz